Sezon grzewczy na Biskupiej Górce

Sezon grzewczy, czyli dymiący piec na Biskupiej Górce
W tym roku sezon grzewczy nie może się skończyć.

Wszyscy z utęsknieniem czekamy na wiosnę. Na Biskupiej Górce cięgle jeszcze dobrodziejstwo centralnego ogrzewania nie jest powszechne i wielu mieszkańców korzysta z pieców. Czy jest to bezpieczne? Czy zarządca nieruchomości dobrze dba o bezpieczeństwo użytkowników? Jak zachować się w przypadku pojawienia się pożaru? O tym wszystkim napiszę w tym artykule na przykładzie bohaterskiej postawy pani Ani – jednej z mieszkanek Biskupiej Górki.

„Budynek przy ul. Biskupiej (…) jest ujęty do kompleksowego remontu przy okazji Rewitalizacji  Biskupiej Górki. W budynku przeprowadzane są przeglądy ogólnobudowlane roczne i pięcioletnie, elektryczne, gazowe i kominiarskie. W budynku były i są  wykonywane prace z zakresu bieżącej konserwacji”.
Agnieszka Kukiełczak – Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych w Gdańsku

 

Bohaterka
Rozmowa z panią Anią była dla mnie bardzo wzruszająca. Opowiedziała mi historię jednego dnia, który zapowiadał się na całkiem normalny – spacer, zakupy, powrót do pobliskiego domu. Wszystko byłoby normalnie, gdyby nie wypadek, jaki zdarzył się w mieszkaniu pana Stanisława. W sytuacji tak barwnej i szczegółowej opowieści dziennikarz może jedynie zacytować dłuższą wypowiedź. Oto historia mrożąca krew w żyłach:

„On wisiał w oknie i krzyczał – Pomocy! Ratunku! Proszę wezwać pogotowie, bo ja się bardzo źle czuję. Ja szłam ze sklepu z zakupami. Nikt nie reagował – uwierzcie mi – tak jakby znieczulica. Ludzie przechodzili i patrzyli na niego jak na wariata, mimo, że to starszy człowiek. On mówił, że się źle czuje, że w domu mu dym leci i śmierdzi wszystko – nie może oddychać. Ja tam weszłam – w tym domu było pełno domu – ze ścian się ten dym wydobywał – tam jak komin idzie. Piec jest na dwa pokoje i widocznie między ścianami ten komin jest. Jestem w ciąży więc nie mogłam go (pana Stanisława) ściągnąć, tylko musiałam go zostawić na korytarzu przy otwartym oknie i wezwałam pomoc – trzeba było reagować bardzo szybko. Instruowali mnie ze 112 co mam robić. Kazali mi natychmiast wyjść jak usłyszeli, że jestem w ciąży – że nie wolno mi tam przebywać”.
Anna Halman – mieszkanka Biskupiej Górki

gggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggggg

Dobre zakończenie
Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.

„Dzięki Bogu on żyje – jak ja usłyszałam od Madzi, że on nie żyje to nogi się ugięły – słowa z siebie wydobyć nie mogłam”.
Anna Halman – mieszkanka Biskupiej Górki

Córka pana Stanisława nie wyraziła zgody na opublikowanie jego danych osobowych, dlatego musimy uszanować jej decyzję. Pan Stanisław jest obecnie na rehabilitacji w specjalistycznym zakładzie medycznym. Czuje się dobrze jak na sytuację, jaką przeżył. Nie będzie chyba już mógł wrócić do swojego mieszkania na ulicy Biskupiej. Nie będzie mógł już pojechać na swoje ulubione Stogi. Wymaga stałej opieki i zalecenia lekarskie nie rokują w tej sprawie na razie poprawy. Jego przyjaciele tęsknią za nim i wspominają. Jego sąsiad planuje wybrać się w odwiedziny, ale to dla niego kosztowna wyprawa.

Fakty
Pan Stanisław od lat mieszkał w domu przy ulicy Biskupiej. Wypadek, który opisałem nie był przypadkowym zaprószeniem ognia. W mieszkaniu nie znalazłem żadnego śladu po pożarze – nadpalonego mebla czy stołu, na którym mogła przewrócić się zapalona świeczka. Za to stan pieca nie wzbudził mojego zaufania. Od czasu opisanego wydarzenia nikt w nim nie palił. Pan Stanisław jest od wypadku w szpitalu i nikt w jego mieszkaniu nie mieszka. Rodzina nie chce mieszkać w domu ojca. Podjęła decyzję o oddaniu kluczy Gdańskiemu Zarządowi Nieruchomości Komunalnych. Prawdopodobnie zostanie ono przydzielone kolejnemu najemcy.

Pan Stanisław nie popełnił błędu przy rozpalaniu w piecu. Robił to od lat i nigdy nie miał z tym problemu. W czasie wypadku był sprawny i nie był pod wpływem alkoholu.

A nawet gdyby był to i tak nie ma to znaczenia – mieszkanie musi być bezpieczne dla wynajmujących je mieszkańców. O ile w przypadku mieszkań prywatnych nie ma to znaczenia, to w przypadku mieszkań, których najemcy są pod nadzorem MOPR powinni mieć stosowne do swoich możliwości warunki bytowe.

Na koniec relacja jednego z sąsiadów pana Stanisława, który widział zdarzenie i bohaterską postawę pani Anny:

„Ona szła do góry – do domu. Czarno jak nie wiem, a pan Stasiu w oknie krzyczy: Ratunku! Ja nie wiedziałem, co się stało. On całe życie palił, więc wiedział, ale jak komin jest zarąbany to jest kłopot”.
Ryszard Schulz – mieszkaniec Biskupiej Górki

Pytania
Zadałem pytania zarządcy domu przy ulicy Biskupiej. Jak widać nie jest przeznaczony do remontu w najbliższym czasie. Przewidywany jest jego remont w ramach Rewitalizacji. Czyli można spodziewać się, że nastąpi to za kilka lat – wcześniej trzeba umocnić samą Biskupią Górkę, na co zostały już przeznaczone środki i wybierany jest wykonawca robót. To musi potrwać. Jak wynika z odpowiedzi – nie ma planu przeprowadzenia lokatorów do czasu przeprowadzenia remontu. Czy zatem będą oni żyli do tego czasu w bezpiecznych warunkach? Dom jest trzykondygnacyjny. Nie trzeba być znawcą by wiedzieć, że zatkany piec to problem wszystkich mieszkających pod i nad panem Stanisławem. Co będzie jak rozpalą oni ogień w swoich piecach? To bardzo niebezpieczne pytanie, bo z odpowiedzi GZNK wynika, że wszystkie prace są w nim na bieżąco wykonywane z wymianą żarówek na klatkach schodowych włącznie. Czy zatem  wykonawcy przeglądów na pewno robią to solidnie?

Marek Baran

fotografie: Marek Baran

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Skip to content