Trzy totalitaryzmy na planie „Po drugiej stronie bramy”
Piąty dzień na planie zdjęciowym to próba uchwycenia w kadrze trzech totalitaryzmów, które przetoczyły się przez Europę nie omijając Polski, Gdańska i oczywiście Biskupiej Górki. Mowa o totalitaryzmie faszystowskim, sowieckim i komunistycznym.
Okrutny wrzesień 1939 – Smutek
Sceny związane z działaniami obronnymi we wrześniu 1939 roku miały swoją konsekwencję na Biskupiej Górce. Przez kilka dni zarówno Obrońcy Poczty Polskiej w Gdańsku jak i Obrońcy Westerplatte byli tu właśnie więzieni. Scenę wybuchu wojny i prowadzenie polskich jeńców obserwuje główny bohater Nataniel Wolf, wyraźnie zasmucony oglądanym widokiem.
Tragiczny marzec 1945 – Przerażenie
Krwawe walki uliczne rozgrywające się w Festung Danzig to kolejny epizod wojenny, który będzie można zobaczyć w realizowanym właśnie filmie. Ujrzymy zarówno rannych radzieckich żołnierzy jak i gwałcone kobiety. Scena poświęcona temu wydarzeniu jest bardzo widowiskowa. Wymagała ona dużego przygotowania – w klaustrofobicznie wąskiej przestrzeni rozgrywa się dramat zarówno radzieckich żołnierzy jak i gdańskich kobiet. Czy będzie widać przestrzeń w tej scenie? Chyba nie, bo została ona zrealizowana przez dwóch operatorów kamery w sposób, który jest według mnie mistrzostwem świata w tej dziedzinie. Nie dokonano w niej żadnego cięcia! Wydaje się to niemożliwe. A jak to zrobiono wiedzą tylko ci, którzy byli przy jej realizacji. Ja patrzyłem z zapartym tchem. Było to poprzedzone kilkoma próbami. Gdy po kolejnym dublu zobaczyłem w końcu płynny ruch „przejęcia” kamery uspokoiłem się nieco. Uśmiechnięta twarz Wojtka Ostrowskiego oznaczała, że wyszło jak trzeba. Nie mogłem w tej scenie obejrzeć twarzy Nataniela Wolfa – siedział ukryty poza sceną zdarzeń. Gdy było to już możliwe dostrzegłem, że twarz głównego bohatera, reagującego na historyczne wypadki, oddaje przerażenie.
Nieludzki stan wojenny – Zaduma
Wydarzenia lat osiemdziesiątych znam z własnych doświadczeń. Na plan zdjęciowy przychodzę od strony lasu; schodząc po charakterystycznych schodkach spotkałem kierowniczkę planu, która dbała o ruch w czasie ujęcia. Posługiwała się typowym dla kierowników planu rekwizytem – megafonem. Ja od razu skojarzyłem go z milicyjnym megafonem wzywającym do rozejścia się. W czasie każdej demonstracji komunikat z takiego megafonu zwiastował rychłe uderzenie Zmotoryzowanego Oddziału Milicji Obywatelskiej. Przyznam się, że poczułem się od razu w epoce.
Sceny z czasu stanu wojennego wyszły bardzo realistycznie. Dokładnie tak je pamiętam. Duża w tym zasługa scenarzystów, którzy zapewne też pamiętają jak te dramatyczne zdarzenia przebiegały.
W czasie zajść doszło do małego wypadku – szef oddziału został uderzony pałką milicyjną w oko. Na szczęście obeszło się bez konieczności udzielenia mu pomocy medycznej.
Na końcu sceny wkracza Nataniel Wolf, na którego twarzy odczytałem zadumę.
Motyw samych zajść poprzedzony jest przygotowaniami – dwóch młodych mężczyzn robi to na ulicy, którą zdążają na demonstrację. Obserwujący ich Nataniel chyba jest zaskoczony.
Zatrwożona mieszkanka
Jedna z mieszkanek przyszła dzisiaj na plan mocno zatrwożona. Wstała rano i zobaczyła ZOMOwców pacyfikujących uliczną demonstrację. Poczuła się jak w stanie wojennym. Przybiegła od razu opowiedzieć o traumatycznych przeżyciach, jakie w niej po latach. Okazało się, że realia stworzone na planie filmowym były świetnie zrekonstruowane. I warto dodać, że mieszkanka ta dokładnie wiedziała, że realizowany jest film na Biskupiej Górce, dzień wcześniej uczestniczyła jako statystka w filmie. Nieprawdopodobne jak silne mogą być negatywne wspomnienia.
Ostatni papieros na planie
W trakcie realizacji zdjęć z sowieckimi żołnierzami zabrakło papierosów. Palenie papierosów nie było w pierwotnej wersji w ogóle zaplanowane. Pomysł pojawił się na próbie sceny. Gorączkowe poszukiwanie papierosa wśród ekipy nie przyniosły efektu, a jedyny papieros był typu slim – więc nie nadawał się do realiów końca wojny. Poproszony o zamianę przechodzień powiedział, że chętnie poczęstuje ekipę, ale slima nie chce, zwłaszcza, że okazał się mentolowy. Realizacja ujęcia to szereg kolejnych prób, w czasie których papieros spala się. Mimo, że gospodarowano nim oszczędnie, gasząc po każdej próbie, w pewnym momencie został wypalony. Nikt akurat nie przechodził, więc był poważny kłopot. Reżyser już zgodził się na zaniechanie palenia papierosa, gdy okazało się, że dwaj młodzi mężczyźni oglądają realizację filmu z ostatniego piętra kamienicy palili papierosy. Początkowe negocjacje nie dały skutku. Okazało się, że mają ostatniego papierosa w paczce, a właściciel tejże paczki ma zwyczaj, że wypala ostatniego papierosa dopiero jak kupi następną. Jednak po chwili namysłu zgodził się poświęcić ten wielki skarb i głośny okrzyk „mamy papierosa!” pozwolił dokończyć zdjęcia.
Ciasto Liliany
Od czasu kiedy na planie filmu pojawiła się jego największa fanka, piecze ona codziennie dla ekipy świeże ciasto. Stało się ono tradycją i nikt już nie wyobraża sobie pracy bez niego. Wojtek Ostrowski zażądał wręcz, żeby specjalny kawałek był przeznaczony wyłącznie dla niego. Trzyma go w pewnym tajemniczym miejscu „za szybką”. Dzisiaj na planie pojawiło się dużo młodych mężczyzn, którzy szybciej niż zwykle ogołocili talerz do pizzy służący za półmisek na ciasto. Stało się to zanim pani producentka dotarła na plan. Była mocno zdziwiona, że nie ma ciasta. Na szczęście Wojtek podzielił się swoją porcją. Lepiej nie myśleć jak wyglądałyby dzisiejsze zdjęcia, gdyby tego nie zrobił.
Grupy rekonstrukcyjne
Film historyczny zwykle realizuje się z udziałem grup rekonstruktorów. Są to pasjonaci historii, którzy zbierają mundury i wyposażenie z czasów, którymi się interesują. W przypadku filmu „Po drugiej stronie bramy” konieczne było wykorzystanie aż czterech takich grup. Film jest panoramą dziejów Biskupiej Górki przez kilka wieków, stąd konieczność odwołania się do różnych epok historycznych.
W czasie dzisiejszego dnia zdjęciowego pomocni okazali się pasjonaci drugiej wojny światowej i okresu PRL-u.
Grupa GRH Sojusz to ludzie od lat występujący w filmach. Brali udział w realizowanych w Gdańsku m. in. takich jak: „Czarny czwartek”, „Wałęsa. Człowiek z nadziei”, „Sztos 2”. Uczestniczyli też w zdjęciach do filmów, które dopiero będą miały premierę – „Obywatel”, „Aram”. W najbliższym czasie emitowany będzie film z ich udziałem, opowiadający o życiu Zdzisława Najdera. Rzecznikiem grupy jest Jacek Borzych. To on był kontuzjowany w czasie zdjęć – jego kolega z grupy spałował go niechcący w oko. Mimo, że zazwyczaj bardzo uważają, żeby nic się nie stało – takie sytuacje zdarzają się na planie.
„Ćwiczyliśmy ujęcie ze statystami, z którymi pierwszy raz pracujemy. Na co dzień mamy własnych stoczniowców, do pałowania, którzy wiedzą jak się ustawić. My z kolei wiemy jak oni się ustawią. To wygląda z daleka bardzo strasznie, ale nikomu żadna krzywda się nie dzieje. Mamy także specjalnie przygotowane kamienie, którymi można rzucać – lot tego przedmiotu wygląda jak lot prawdziwego kamienia, a nie robi żadnej szkody nikomu”.
Jacek Borzych GRH Sojusz
Jacek Borzych współpracuje z Wojtkiem Ostrowskim od 20 lat. Razem realizują filmy w Video Studio Gdańsk i ich współpraca przebiega doskonale. Do zdjęć nie muszą przygotowywać się w szczególny sposób. Ich mundury są wyprasowane i w każdej chwili gotowe do założenia, a cały arsenał broni znajduje siew gotowości… filmowej.
„Niestety sprzęt jest zawodny. Nyska milicyjna zawodzi zawsze podczas transportu – na planie zawsze chodzi. Najmłodszy sprzęt ma ponad 30 lat”.
Maciej Kłosiński GRH Sojusz
Rekonstruktorzy mają mały apel do naszych czytelników. Jeśli macie Państwo urządzenia z czasów PRL-u, których już nie używacie albo nie potrzebujecie przekażcie je pasjonatom, czyli Grupie rekonstrukcyjnej Sojusz. Wykorzystają je w kolejnych filmach. Niepotrzebne Wam rzeczy mogą odzyskać dawny blask i zyskać nowe życie. Kontakt mailowy do grupy: sojusz@onet.pl
Na koniec – Balkon Zbyszka Cybulskiego
Są takie zdjęcia, które wykonuje się przez przypadek. Tak też było w przypadku tego zdjęcia. Wszyscy byliśmy już trochę zmęczeni całym dniem na planie. Krzysztof Baliński w przerwie między ujęciami postanowił pograć w piłkę z przyglądającymi mu się dziećmi. W tej grupie była mała dziewczynka, którą wszyscy zapamiętaliśmy z realizacji sceny na schodach przy Kanale Raduni. Była najmniejsza, więc zbiegała zawsze ostatnia, ale robiła to z takim zaangażowaniem, że nie sposób było nie bić jej brawa, gdy już dobiegała do końca schodów. Tym razem Krzysztof odbijał piłkę, która była mu podawana przez dziecko z góry. Zrobiłem zdjęcie, bo wydawało się dynamiczne i ciekawe. W czasie jego edycji zauważyłem, że jest to dokładnie to samo miejsce, w którym z nudów i dla zabawy puszczał papierowy samolocik Zbyszek Cybulski w trakcie realizacji filmu „Do widzenia do jutra” – jednego z najważniejszych gdańskich filmów.
Plan zdjęciowy na Biskupiej Górce obserwował
Marek Baran