Kamienica nr 4 przy ulicy Biskupiej to najmłodszy budynek mieszkalny na Biskupiej Górce i jedyny w stylu modernistycznym. Poczynając od końca XIX wieku do czasów PRL pod tym adresem funkcjonowała restauracja. Najstarszym mieszkańcom osiedla najbardziej w
pamięć wbił się jednak – nieistniejący już – sklep pana Płatka, w którym można było kupić m.in. kapiszony i „złote” pierścionki. Dziś wielu gdańszczan kojarzy z kolei tę kamienicę z działalnością społeczną oraz cytatem z bardzo znanego utworu Pink Floyd.
Historia do 1945 roku
Odcinek ul. Biskupiej, przy którym stoi dom nr 4, do ok. 1886 roku nosił nazwę Schwarzes Meer, do ok. 1916 roku nazywał się Grosse Berggasse, a do końca II wojny – Bischofsberg. W związku z tymi zmianami nasza posesja początkowo miała numer 85, a od 1916 roku do dziś nr 4.

Obecny budynek Biskupia 4 jest najmłodszy w okolicy, oddany został do użytku w 1930 roku. Jego poprzednikiem jego był charakterystyczny dla okolicznej, podmiejskiej zabudowy z początku XIX wieku budynek przypominający dworek. Miał trzy kondygnacje, gdzie trzecia była nadbudówką w części centralnej. Okna na parterze miały drewniane okiennice. Do budynku prowadziły trzy podwójne wejścia; to częste w ówczesnym Gdańsku rozwiązanie polegało na tym, że każda para drzwi prowadziła do jednego mieszkania na parterze i jednego na piętrze. Jedne z drzwi prowadziły do znajdującej się na parterze restauracji „Zum Schwarzen Meer”. Nazwa wywodzi się od glinianki z ciemną wodą, powstałej w pobliskim miejscu wydobywania gliny. Do ok. 1886 roku nazwę Schwarzes Meer nosiły też wszystkie ulice w okolicy glinianki.

Wygląd tego zakątka miasta dynamicznie się zmieniał. Na przełomie XIX i XX wieku, jak grzyby po deszczu, wyrastały nowe kamienice w zabudowie pierzejowej. Tylko dworek trwał, jak „relikt przeszłości” aż do końca lat dwudziestych XX wieku.

Nieocenionym źródłem informacji o historii gdańskich domów są księgi adresowe. Pierwszą, w której można znaleźć Biskupią 4 (wtedy Schwarzes Meer 85) jest księga z 1864 roku. Dowiadujemy się z niej, że właścicielem posesji był B. Nakölski, wałmistrz. Miał on jednego lokatora – pana Riedel`a, więc dom musiał być raczej niewielki.

B. Nakölski najwyraźniej niebawem zmarł, bo w księgach z 1867 i 1869 roku jako właściciel podany jest „Erben” – spadkobierca. W 1870 roku wpisana jest już pani Ottilie Nakölski, wdowa (z domu Voigt). Oprócz niej w domu mieszkało wówczas 6 rodzin.

W księdze z 1874 roku pojawia się, jako jeden z lokatorów, pan Wilhelm Fuhrmann, murarz, w 1884 roku wpisany jako kierowca. Od 1888 roku Fuhrmann jest już właścicielem budynku, zmienił też zawód, został hodowcą krów (Kuhhalter), a mieszka z nim już 11 rodzin, co może świadczyć o tym, że do kamienicy dobudowano oficynę.


Kolejna dostępna nam księga adresowa pochodzi z 1896 roku. Wówczas właścicielką nieruchomości była już wdowa po panu Fuhrmanie, pani Emma Fuhrmann. A oficyna za „dworkiem” (tak nazywano dom) rozbudowana została najprawdopodobniej do rozmiarów, w jakich przetrwała II wojnę: lokatorów było w sumie ok. 24, a na parterze budynku głównego rozpoczęła działalność restauracja z bilardem.



Najpewniej, od początku jej istnienia, restaurację poprowadził ktoś z rodziny właścicieli – H. Fuhrmann, od ok. 1900 – August Kaminski, około 1910 roku przejął ją pan Otto Jaglinski, a w 1914 roku – pan Josef Höft.
Pan Höft kierował restauracją aż do 1927 roku, kiedy to – w grudniu, pani Emma Fuhrmann wystosowała do Baupolizeiamt der Freien Stadt Danzig (nadzór budowlany) wniosek o wydanie zgody na rozebranie starego i postawienie nowego budynku.

W dalszej korespondencji z urzędem (z 15.02.1928 roku) właścicielka podała, że po rozbiórce starego domu jej dotychczasowym lokatorom mieszkania zapewni Wohnungsamt (urząd mieszkaniowy), a po wybudowaniu nowego domu 7 mieszkań podlegać będzie zasiedleniu z urzędu. Sklepy z mieszkaniami na parterze będą wolne od konieczności zasiedlania przez urząd.

Do Baupolizei dostarczono wykonany przez architekta Alberta Falka projekt budowlany nowej nieruchomości, który był oparty na wytycznych pani Fuhrmann i jej córki, panny Elli.


21 marca 1928 roku urzędnicy skontrolowali stary budynek Bischofsberg 4 i stwierdzili, że jest w złym stanie technicznym. Oceniono, że jego fundamenty wykonano wadliwie, w efekcie czego ściany zewnętrzne i wewnętrzne popękały, a miejscami odchyliły się od pionu. Szczególnie dotyczyło to ścian szczytowych na poddaszu, a także zewnętrznych ścian tylnej elewacji, które wychyliły się na zewnątrz. Sufity na wszystkich piętrach pozapadały się, tynk zewnętrzny popękał i kruszył się, a dach wymagał ponownego pokrycia. Urzędnicy stwierdzili, że naprawa budynku nie jest opłacalna, ponieważ nie wyeliminuje ona podstawowego problemu, jakim są słabe fundamenty. Nawet przy dużych kosztach rozległych napraw, budynek nadal będzie wymagał kolejnych remontów w następnych latach.

27 marca 1928 roku Urząd Policji Budowlanej wydał pozwolenie na budowę nowego domu.
„Po zbadaniu rysunków i obliczeń przedłożonych wraz z wnioskiem z dnia 29.XII.1927 r. i 15.II.1928 r., których duplikaty są dołączone do wniosku – niniejszym upoważnia się, bez uszczerbku dla praw osób trzecich, do korzystania z Państwa nieruchomości w Gdańsku, Bischofsberg 4, zgodnie z rysunkami, w celu wzniesienia budynku mieszkalnego murowanego pod dachem krytym dachówką. Oprócz przepisów prawa budowlanego z dnia 10 lutego 1927 r. – które muszą być przestrzegane, obowiązują następujące warunki: […] Przed rozpoczęciem budowy właściwy organ musi zlecić geodecie miejskiemu wytyczenie linii zabudowy i niezwłocznie złożyć w tym urzędzie zaświadczenie. Gdy tylko mur frontowy zostanie ustawiony na wysokości 50 cm nad poziomem gruntu, wymagana jest weryfikacja przez urząd geodezyjny. Należy również niezwłocznie przedłożyć zaświadczenie z tego biura, że wyznaczona linia zabudowy nie została przekroczona w sposób niedozwolony”.

Kiedy zaczęła się rozbiórka starego domu posesja została oddzielona płotem od chodnika i ulicy. Okazało się jednak, że umiejscowienie płotu przeszkadzało mieszkańcom osiedla. W dzienniku „Danziger Neueste Nachrichten” nr 258 z 01.11.1928, w dziale skarg i uwag czytelników (Sprechsaal) ukazała się notatka mieszkańca Bischofsberg 26 pana Wilhelma Torge, w której napisał, że ogrodzenie blokuje cały chodnik, piesi muszą schodzić na ulicę, która jest bardzo ruchliwa, a prace bardzo wolno posuwają się naprzód. Jego zdaniem w związku z nadchodzącą zimą należałoby jak najszybciej przesunąć płot w głąb posesji. Wycinek z gazety znalazł się w dokumentacji Baupolizei, w teczce naszej nieruchomości, należy więc domniemywać, że urzędnicy interweniowali w tej sprawie.

Rozbiórka starego i stawianie nowego budynku trwały do lata 1930 roku. Danziger Sonntags Zeitung nr 23 z 06.07.1930 roku donosił:
“Nowy nowoczesny budynek na Biskupiej Górze.
Nowoczesny, piękny nowy budynek na działce przy ul. Bischofsberg 4 powstał dzięki prywatnej przedsiębiorczości i inicjatywie. Inwestorką jest panna Ella Furhrmann. Działka należy do tej rodziny od 75 lat. Budowę powierzono znanej firmie Wilhelm Werner & Co. Zarządzanie budową spoczywało w rękach znanego architekta Wilhelma Wernera z Gdańska i Paula Puchmüllera, budowniczego miejskiego z Sopotu. Mimo, że budowa rozpoczęła się dopiero jesienią ubiegłego roku, to dzięki łagodnej zimie możliwe było jej ukończenie w tak krótkim czasie, że mieszkania są już gotowe do zamieszkania.
Czteropiętrowy dom, zbudowany w nowoczesnym stylu, zawiera mieszkania 3 i 4 pokojowe. Urządzono je zgodnie z nowoczesnymi zasadami higienicznymi i praktycznymi. Na parterze ulokowano sklepy i sale restauracyjne. Linia budynku jest ujmująca. Jasna czerwień jest przełamywana na każdym piętrze żółtymi pasami. Prace wykończeniowe firma Wilhelm Werner and Co. powierzyła znanym gdańskim przedsiębiorstwom. Mamy wśród nich Przedsiębiorstwo Budów Na- i Podziemnych oraz Betonowych Boelinga, firmę David Grove AG, która wykonała ogrzewanie etażowe, firmy Herz, Schroeder. W jednym z lokali pan Gottemeyer otwiera warsztat szewski. Dzięki temu domowi Gdańsk stał się bogatszy o nowy, gustowny budynek”.
W tym samym numerze gazety wydrukowano anons reklamowy szewca wspomnianego w artykule. W artykule jako inwestorka wymieniona jest panna Ella Fuhrmann ponieważ w trakcie prac rozbiórkowych i budowlanych pani Emma przekazała prawa do nieruchomości córce, a sama przeprowadziła się, niedaleko – na ulicę Kaninchenberg 10 (obecnie ul. Górka).
Zaznaczyć trzeba, że notatka prasowa zawiera błąd. Jak wynika z ksiąg adresowych, działka przy Biskupiej 4 należała do rodziny Fuhrmann dużo krócej niż przez 75 lat, jak poinformowali dziennikarze.
W swojej pracy magisterskiej pt. „Biskupia Góra – architektura i urbanistyka” (2016, Wydz. Historyczny UG) Ryszard Kopittke tak opisał powstałą nieruchomość: „Nowy budynek (…) składa się czterech kondygnacji oraz trzyosiowej facjatki w centralnej części dachu. Uzyskał dosyć modernistyczny jak na ówczesne zabudowania Biskupiej Góry kształt. Jest to obiekt ceglany, z tynkowanymi pasami pomiędzy oknami, znaczącymi podziały kondygnacji. Kamienica jest niesymetryczna. Przestrzeń pomiędzy oknami zawęża się ku wschodowi. Szóstą oś budynku tworzą loggie. Jeszcze inny kształt zyskał parter, z trzema cofniętymi wejściami prowadzącymi do sklepów i kamienicy oraz dwoma dodatkowymi, prowadzącymi do rozmieszczonych po bokach budynku lokali.
Działalność ponownie rozpoczęła restauracja Zum Schwarzen Meer. Składała się z dwóch pomieszczeń, kuchni oraz toalety dla pań i panów. Sąsiadowała ona ze sklepem kolonialnym, w którym handlowano warzywami i owocami. Jednoizbowe pomieszczenie w narożniku zajmował szewc. Kolejne należało do organizacji kobiecej NS-Frauenschaft. Od strony podwórka w parterze mieściło się również jednopokojowe mieszkanie z kuchnią i toaletą. Co ciekawe już w 1936 roku najemca tego mieszkania zwrócił się do Policji Budowlanej o interwencję, gdyż jego rodzina chorowała na skutek zawilgocenia ścian i występowania grzyba. Policja nakazała pani Fuhrmann wykonanie izolacji budynku. Informacja ta dowodzi, że kłopoty z wilgocią występowały niemal od początku powstania budynku. Najwidoczniej nie zadbano o uregulowanie stosunków wodnogruntowych po dawnej gliniance. Kamienica została dostawiona do istniejącej już wcześniej oficyny, czterokondygnacyjnej z poddaszem, wybudowanej na rzucie litery L. Na ścianach szczytowych zaznaczona była wyraźna linia styku nie przewiązanych warstw cegieł. W łączniku obu budynków stworzono cztery loggie. Kamienica frontowa miała od strony podwórka także trzy balkony (usunięte w 2002 roku). Oficynę wykonano w konstrukcji tradycyjnej, murowanej ze stropami drewnianymi oraz drewnianą więźbą dachową. Dach jednospadowy przechylony był w stronę podwórza”.

Z księgi adresowej z 1931 r. dowiadujemy się, że panna Ella Fuhrmann była przewodniczącą Hermannsbundes, działała w organizacji dobroczynnej przy komisji edukacji kobiet w Niemieckiej Partii Ludowej. Miała również telefon. Wiemy też, że restaurację w kamienicy poprowadził pan Wilhelm Neubauer. w 1935 roku zmienił go pan Richard Buß, a w 1939 pan Johann Barczewski/Barczyński.

Bardzo ciekawym dokumentem znalezionym w teczce Baupolizei jest lista mieszkańców nieruchomości Bischofsberg 4a i 4b. Mamy tu informację o tym, które osoby zasiedlały poszczególne mieszkania oraz o tym, jaki był układ tych mieszkań, zarówno w budynku głównym, jak i w oficynie.


Być może z powodu przynależności do Niemieckiej Partii Ludowej (zmuszonej do samorozwiązania w 1933 roku), panna Ella Fuhrmann została prawdopodobnie pozbawiona swojej nieruchomości, która na początku lat 40-tych przeszła na własność miasta. W budynku frontowym od 1940 roku siedzibę miała NSDAP – Ortsgruppe Petrshagen.


Po odebraniu jej kamienicy panna Ella Fuhrmann przeprowadziła się na ulicę Klosterstrasse 10 (obecnie Cystersów w Oliwie). Podobno przeżyła wojnę i wyjechała z Gdańska.

O posesji Bischofsberg 4 i pannie Elli Fuhrmann pisał Brunon Zwarra w pierwszym tomie „Wspomnień gdańskiego bówki”. „Wśród domów na naszej ulicy odróżniał się od innych dworek pod numerem czwartym, należący do panny Elli Fuhrmann, właścicielki kilku kamienic w Gdańsku. […] Stał na znacznym wzniesieniu, a nierówny i spadzisty plac przed nim był wybrukowany „kocimi łbami”. Prowadzące do drzwi stopnie składały się z dużych polnych kamieni. Ten dworek był chyba najstarszym reliktem budowlanym w naszej dzielnicy. Musiał w końcu również ustąpić miejsca nowemu stojącemu do dnia dzisiejszego budynkowi, a my mieliśmy podczas rozbiórki starej budowli nowe, choć niebezpieczne miejsce zabaw. W tym nowym budynku mieszkał czasowo na pierwszym piętrze późniejszy prezydent Senatu gdańskiego Arthur Greiser. (…) Podczas wojny mieściła się tam komórka partyjna NSDAP „Ortsgruppe Petershagen”, w której wydawano okolicznym mieszkańcom kartki żywnościowe i ubraniowe”.
W międzywojennej prasie udało nam się znaleźć dwie notki związane z Biskupią 4.


Biskupia 4 – historia po 1945 roku
W 1945 roku, po zakończeniu działań wojennych, kamienica pod adresem Biskupia 4 szybko zapełniła się lokatorami. Powróciło tu trochę przedwojennych Gdańszczan, ale w większości wprowadzili się nowi mieszkańcy – repatrianci. Główne Miasto było prawie zrównane z ziemią, a na Biskupiej Górce budynki były w większości nienaruszone. Zapotrzebowanie sprawiło, że duże mieszkania, trzy- i czteropokojowe przydzielano kilku rodzinom, które korzystały z jednej – wspólnej – kuchni i łazienki.
Jak wspomina powojenny mieszkaniec tej kamienicy, pan Henryk Frost (https://youtu.be/-Zwb0OjPO74), jego ojciec przerobił najmniejszy pokoik na kuchnię, żeby nie korzystać ze wspólnej. Mieszkał pod nr 4, gdzie przed wojną mieszkała właścicielka budynku panna Ella Fuhrmann. Lokatorzy mówili, że wyjechała z Gdańska jednym z ostatnich transportów dla ludności cywilnej, a w kamienicy zostawiła zaufaną osobę, panią Marię, która słabo mówiła po polsku i zmarła pod koniec lat sześćdziesiątych.
Inny mieszkaniec naszej kamienicy, pan Patryk Jenda, pamięta, że za oficyną rozciągały się ogródki uprawiane przez mieszkańców. Obszar otoczony był drewnianym płotem, sięgał do kasztanowca (istniejącego do dziś) i cieszył oczy uprawami warzyw, owoców i kwiatów, widok był szczególnie piękny z balkonu kuchennego (balkony zlikwidowano tu w 2002 roku).
Jenda wspomina też, że na podwórku otoczonym z trzech stron budynkiem głównym i oficyną, jeden z mieszkańców wiecznie grzebał przy swoich motocyklach; miał WSK i Junaka. Z kolei z okien mniejszych mieszkań w oficynie, które wychodziły na północ, roztaczał się piękny i rozległy widok w kierunku dworca głównego w Gdańsku. Z zegara na jego wieży dzieciarnia odczytywała czas. Było to możliwe ponieważ w 1945 roku zniknęła cała zabudowa ulicy Schwarzes Meer, która, gdyby przetrwała, zasłoniłaby ten widok.
Inny mieszkaniec ulicy Biskupiej, pan Tomasz Starnawski (https://youtu.be/P6pX0w5RHZ0), wspominając naszą kamienicę opowiadał o restauracji, która mieściła się na parterze (po przedwojennej Zum Schwarzen Meer). Mówiono o niej „restauracja u Cyrana”, bo prowadził ją Mieczysław Cyran; składała się z dwóch sal, dużej restauracyjnej i mniejszej, po lewej, w której był typowy bar piwny.

Nie wiemy dokładnie, kiedy i dlaczego restauracja została zamknięta. Może przez „walkę ówczesnego ustroju z prywatną inicjatywą”, a może przyczynił się do tego donos, skarga klientów, zamieszczony w Dzienniku Bałtyckim nr 189 z 11 marca 1950, w dziale listów od czytelników do redakcji „Śmiało i szczerze”.

Obok restauracji, w kamienicy znajdował się sklep spożywczy, magiel i kultowy sklepik pana Płatka. Ten ostatni działał w małym pomieszczeniu, w którym przed wojną był szewc. W sklepiku można było kupić najrozmaitsze przedmioty zwane „galanterią”, papiery, artykuły piśmienne, jednak okoliczną dzieciarnię najbardziej interesowały: dziewczynki – pierścionki ze szklanym oczkiem, a chłopców – korki, kapiszony i fajerwerki na sylwestra.
Obok, po lewej, był sklep z częściami „Motor”, a na początku lat 50-tych, do ściany budynku po prawej stronie dostawił kiosk spożywczy pan Kowalke.


Po zamknięciu restauracji, w jej miejscu ulokował się sklep z artykułami gospodarstwa domowego, później była pralnia chemiczna, krótko komis meblowy, a od 2014 roku mieści się tu siedziba Stowarzyszenia WAGA, Dom Sąsiedzki i od 2016 roku – również siedziba Stowarzyszenia Biskupia Górka. W 2013 rozebrano oficynę, z której wcześniej, ze względu na jej tragiczny stan techniczny, wykwaterowano mieszkańców.
Przed wojną, przez całą szerokość fasady głównej kamienicy, nad witrynami parteru, ciągnął się malowany szyld „Restaurant zum Schwarzen Meer”. Po wojnie odpadający tynk powodował stopniowe zanikanie tego napisu. W 2016 roku były to już tylko resztki pojedynczych liter. W końcu i one zniknęły pod nowym tynkiem, położonym w ramach remontu domu sąsiedzkiego.


Biskupia 4 ma jednak swój nowy „szyld”. Około 2006, 2007 roku, w tajemniczych okolicznościach, na wschodniej ścianie budynku pojawił się profesjonalnie zrobiony, podłużny baner z cytatem z utworu grupy Pink Floyd – „Shine On You Crazy Diamond”. Nie wiadomo kto go zawiesił. Być może fan zespołu, po koncercie, jaki w 2006 roku dał w Gdańsku David Gilmour. A kto, lub co jest tym diamentem? Ukochana osoba? A może Biskupia Górka?

Danuta Kozioł
Archiwum Społeczne Biskupiej Górki
Swoista „biografia” posesji i kamienicy opracowana została z wykorzystaniem strony „Momente im Danziger Werder…”, na której zgromadzono zasoby różnych bibliotek cyfrowych (dostępnych online) dotyczących Prus Zachodnich, ze szczególnym uwzględnieniem ksiąg adresowych Gdańska z XIX i XX wieku z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.
Wykorzystano też dokumentację Baupolizeiamt – Archiwum Państwowe w Gdańsku, zespół 15, sygn. 196.
Tłumaczenia z niemieckiego: J. Szczypior, K. Kowalewski i M. Drolińska.
