Wszystko w tej opowieści będzie nie do końca tym, czym się wydaje. Czytelników o zbyt wrażliwych nerwach odsyłam od razu do zakończenia.
Cisza przed burzą
Na wykład idę w tradycyjnie dynamiczny sposób. Przechodzę przez las spoglądając z niepokojem w niebo – zbiera się na burzę. Nie zabrałem z domu parasola, więc perspektywa moknięcia niepokoi mnie.
Szkoła
Po małym kwadransie docieram do celu. Na szczycie Biskupie Górki witają mnie odnowione mury Gdańskiej Szkoły Wyższej. Moją uwagę zwraca nowy szyld zastępujący stary napis. Przechodzę przez bramę i znajduję się na dziedzińcu. Wiele widział ten dziedziniec – przez lata pełnił funkcje militarne. Dzisiaj plac musztry wykorzystywany jest jako parking dla studentów i ich nauczycieli. Przechodzę między zaparkowanymi samochodami i docieram do schodów, na których siedzą studentki. Czuję się trochę jak intruz przeszkadzający w ceremonii wypalania papierosa mającego złagodzić skutki egzaminacyjnego stresu. Trwa sesja egzaminacyjna.
Wykład
Moim celem jest sala 102, w której ma się odbyć wykład na temat kryminalistyki. To nowe oblicze szkoły koresponduje z sąsiadującym nieopodal laboratorium kryminologii. Salę znajduję z małym kłopotem. Wpadam nieco spóźniony. Na szczęście jeszcze nie zaczęli. Zasiadam w trzecim rzędzie – nieco z boku – to idealne miejsce do obserwacji. Niemal automatycznie wyciągam dyktafon starając się zapanować nad przyspieszonym oddechem. To taki dziennikarski odruch – zawsze muszę przygotować sprzęt. Czekamy.
Prowadzący
W końcu na sali pojawia się prowadzący. Miły człowiek w średnim wieku o przenikliwym spojrzeniu. Zaczyna nietypowo: zachrypniętym głosem prosi o przejście do przednich rzędów. Mówi o kłopotach, jakie ma z gardłem, co słychać. Postępujemy zgodnie z jego sugestią. Ja przesiadam się o jeden rząd do przodu. Przede mną siedzi para młodych ludzi. Dostaję dwie łuski na pamiątkę i program wykładu, z którego wynika, że potrwa on trzy godziny.
Irytacja i trzaśnięcie drzwiami
Zaczyna się wykład, gdy do siedzącej przede mną dziewczyny przychodzi SMS. Dźwięk automatycznie powoduje u mnie zaniepokojenie. Sprawdzam nerwowo, czy wyciszyłem mój telefon. Na szczęście tak jest. Druga przychodząca do młodej kobiety wiadomość zwraca już nawet uwagę prowadzącego. Prosi o wyciszenie telefonu i spokój. Przychodzące wiadomości wywołują również irytację siedzącego obok dziewczyny chłopaka. Odbiera jej telefon i chowa. Przychodzi kolejny SMS. Telefon ciągle wydaje dźwięk – dziewczyna stara się odzyskać telefon i go wyciszyć. Chłopak nie pozwala na to. Zaczyna się szamotanina, w wyniku której dziewczyna wybiega z sali. Chwilę później podąża za nią drobna kobieta w łososiowej bluzce. Zniecierpliwiony chłopak wstaje i wychodzi trzaskając demonstracyjnie drzwiami. Następuje w końcu cisza. Prowadzący komentuje zdarzenie burzliwością uczuć. Można odnieść wrażenie, że są to znani mu z ekscentryzmu studenci.
Dziesiąta pięćdziesiąt
W końcu zaczynamy na dobre wykład. Kilko studentów wychodzi z sali. Chyba mają dość wykładu. Powoli wsłuchujemy się w rzeczową narrację prowadzącego. Kryminologia, kryminalistyka – nie znam dokładnych definicji tych słów, więc słucham. Na szczęście prowadzący przechodzi od suchej teorii do konkretów – taktyki, techniki, strategii i metodyki kryminalistyki. Dociera w końcu do siedmiu pytań i charakteryzuje pierwszy etap śledztwa, jakim są oględziny miejsca zbrodni.
Kwadrans po jedenastej
Nagle do sali wpada dziewczyna i zdenerwowanym głosem krzyczy „Agata nie żyje!”. Wszyscy udajemy się w miejsce, które nam wskazuje. W niszy przed drzwiami znajdujemy zwłoki. Na miejscu są już dwie policjantki odgradzające miejsce zbrodni taśmą, którą znam z filmów sensacyjnych. Dziwi mnie, że nie na niej napisu „Policja”, a „Crime Scene”. W końcu docieram na tyle blisko, żeby zobaczyć siedzącą jeszcze pół godziny temu przede mną młodą kobietę. W pierwszym momencie moją uwagę przykuwa zakrwawiona koszula i wbity w serce nóż. Wszystko staje się jasne – dokonano „zabójstwa”. Czy można było wymyślić sobie lepszy moment?
Miejsce „zbrodni”
Nasz wykładowca jest wieloletnim policjantem śledczym. Jest najstarszy i najbardziej doświadczony – od razu przejmuje dowodzenie. Przybyli technicy śledczy przystępują do działania.
Oględziny „zwłok”
Lekarz, przybyły na miejsce „zbrodni” stwierdza zgon i ocena stan ofiary. Zauważa mocną ranę tłuczoną w okolicach łuku brwiowego. Rozcięcie wygląda źle, ale nie było przyczyną „śmierci”. Nie powstało też po „zabójstwie”, bo wówczas krew by się nie pojawiła. Rana jest przeżyciowa. Temperatura ciała „denatki” wynosi 36 stopni, nie nastąpiło zwiotczenie mięśni i nie są jeszcze widoczne plamy opadowe. Potwierdza to fakt, że „zabójstwo” nastąpiło nie później niż godzinę temu. Dla mnie jest to oczywiste – pół godziny temu widziałem panią Agatę żywą.
Dalsze oględziny potwierdzają, że rana kłuta nożem była przyczyną „śmierci”. Poza tym lekarz zauważa sygnały „przemocy domowej”: dziewczyna ma podbite oko i ślady ściskania na nadgarstkach. Powstały one co najmniej kilkanaście godzin przed zdarzeniem.
Ślady
Poza nożem w sercu i plamą krwi, w której leży pani Agata nie zauważam nic ważnego. Tutaj potrzebne jest doświadczone oko, które od razu spostrzega krople krwi na drzwiach, równie krwawy odcisk buta i zakrwawiony telefon. Dokładne oględziny noża wskazują na kąt zadania ciosu – 60 stopni. Cios został zadany z góry przez napastnika, który był wyższy od ofiary.
Zabezpieczanie śladów
Teraz czas na zabezpieczanie śladów. Wszystkie zostają sfotografowane i ponumerowane. Zwłok się nie numeruje, za to wszystkie inne przedmioty i ślady zostają oznaczone i opisane. Wszyscy technicy pracują w rękawiczkach – to pozwala nie zostawiać i nie zacierać śladów na miejscu zbrodni.
Następuje proces zabezpieczania śladów krwi. Zbiera się je przy pomocy patyczków określanych jako wymazówki. W przypadku dużej plamy krwi warto zebrać ją z zewnętrznych jej obszarów. Tam najpóźniej ona krzepnie.
Kolejny etap to zdejmowanie odcisków palców. Przy pomocy pędzelka specjalny proszek na bazie srebra jest nanoszony na telefon komórkowy. Następnie przykłada się żelową folię, by zdjąć odciski.
Dziwi nieco sposób pakowania dowodów znalezionych na miejscu zbrodni. Z filmów wiem, że dowody przechowuje się w przezroczystym woreczku strunowym. Jednak na tym etapie nie wolno tak robić. Należy zapakować je w papier a potem w zwykle koperty. Pozwala to na nieuszkodzenie materiału biologicznego znajdującego się na dowodach.
Policja
Obecna na miejscu Policja nie wylegitymowała nikogo. Została zawiadomiona przez panią, która wbiegła do naszej sali wykładowej. Na miejscu zbrodni nikogo nie było.
Przekroczenie linii
W związku z tym, że jesteśmy na wkładzie o kryminologii, a wykładowca jest doświadczonym śledczym – pozwala nam po zebraniu śladów przez techników na przekroczenie linii oddzielającej nas od miejsca zbrodni.
Po wejściu mogę dokładnie przyjrzeć się ciału i wszystkiemu, co je otacza. Moją uwagę przykuwa torba technika, w której znajdują się przydatne, ale też zaskakujące przedmioty. Nie znajduję niczego ponad to, co wiem już od techników.
Kto zabił?
Po oględzinach miejsca „zbrodni” wracamy do naszej sali wykładowej i zaczynamy analizować sytuację. Przed nami odpowiedź na klasyczne siedem pytań: Co się wydarzyło, gdzie to się wydarzyło, kiedy nastąpiło zdarzenie, w jaki sposób dokonano przestępstwo, dlaczego do niego doszło, jakimi środkami posłużył się sprawca. I oczywiście najważniejsze pytanie: kto dokonał przestępstwa?
Jesteśmy pewni, że dokonano „zabójstwa” – okoliczności w sposób nie podlegający dyskusji wykluczają nieszczęśliwy wypadek i samobójstwo.
Po określeniu miejsca i sposobu zastanawiamy się nad czasem, w jakim zdarzyło się przestępstwo. Brak plam opadowych i stężenia pośmiertnego potwierdzają godzinę zdarzenia. Spadek ciepłoty ciała (w pierwszych 6 godzinach są to 2 stopnie na godzinę) potwierdza nasze przypuszczenia – od „śmierci” do oględzin minęło około pół godziny. Sposób dokonania „zabójstwa” również nie nastręcza większych kłopotów – narzędziem jest nóż, bezpośrednią przyczyną „śmierci” – rana kłuta w okolicach serca. Najtrudniejsze wydaje się odpowiedź na pytanie, dlaczego to się stało, w jaki sposób przebiegało wydarzenie i kto go dokonał?
Hipotezy śledztwa
Podzieliliśmy się na dwuosobowe zespoły śledcze, które miały za zadanie opracowanie hipotez. Wszyscy jesteśmy zgodni, że „ofiara” ma na sobie ślady przemocy, której była wcześniej podana. Starała się je ukryć pod ciemnymi okularami i bransoletką. Z miejsca zbrodni nie zostały ukradzione cenne przedmioty – biżuteria i telefon komórkowy. Odpada zatem motyw rabunkowy. „Ofiara” nie miała też śladów gwałtu, więc można wykluczyć również motyw seksualny. Wszystko wskazuje na motyw urojeniowy albo emocjonalny. Zaczynamy analizować zdarzenia, których byliśmy świadkami na początku wykładu. Naszych podejrzanych było dwoje – chłopak, z którym pokłóciła się Agata i drobna dziewczyna w łososiowej bluzce. Nasi podejrzani sugerowali, że chodzi jednak o motyw emocjonalny. Powodem mogła być zazdrość.
Ja postawiłem wersję śledczą, że „zabójstwa” dokonał chłopak, ale pomogła mu dziewczyna w łososiowej bluzce. Kąt zadania ciosu sugerował, że został on zadany, kiedy Agata nie była w pozycji stojącej. Analiza ciosu, który spowodował krwotok wykluczyła utratę przytomności albo utratę równowagi. Zatem podejrzewałem, że ktoś musiał pomagać w zadaniu ciosu.
A może nie miałem racji? Może zabiła dziewczyna w łososiowej bluzce? Może powodem była zazdrość o chłopaka? Czy powrót dziewczyny w łososiowej bluzce do Sali wykładowej był spowodowany chęcią zapewnienia sobie alibi? Dlaczego chłopak nie wrócił także? Może jego ubranie było poplamione krwią?
Koło Naukowe
Wnikliwi Czytelnicy zapewne zauważyli, że „zbrodnia”, „ofiara” i „śmierć” cały czas pisałem w cudzysłowie. Wynika to z tego, że to nie była prawdziwa zbrodnia. Wszystko zostało zainscenizowane przez studentów z Koła Naukowego Kryminalistyki i Medycyny Sądowej Gdańskiej Szkoły Wyższej.
Prawdziwa historia
Na koniec wersja, jaką wymyślili i zainscenizowali studenci. Otóż chłopak miał romans z Agatą. Był wybuchowy i dokonywał wcześniej ataków, po których zostawały na ciele Agaty ślady przemocy domowej. Dziewczyna w łososiowej bluzce kochała się w chłopaku, ale musiała akceptować jego romans z Agatą. Nie wiadomo, czego dotyczyły SMS-y i czy Agata nawiązywała dwuznaczną relację z innym mężczyzną. Po wyjściu Agaty z sali dziewczyna w łososiowej bluzce poszła za nią. Spotkała ją koło drzwi, gdy ta zdenerwowana po kłótni z chłopakiem paliła papierosa. Była na nią wściekła, więc w gwałtowny sposób uderzyła ją tak mocno, że Agata rozcięła sobie luk brwiowy. Po całym zajściu dziewczyna wróciła na wykład.
Po tym zdarzeniu do dziewczyny podszedł jej chłopak, który wyszedł za nią z sali wykładowej. W ataku agresji wyciągnął nóż i dokonał zbrodni.
Podziękowania
Wszystkim uczestniczącym w tym przedstawieniu studentom i naszemu wykładowcy panu Jackowi dziękuję. To była starannie przygotowana i zaprezentowana bardzo ciekawa rekonstrukcja. Zastosowane prawdziwe rekwizyty dawały pełną iluzję rzeczywistości. Warto było to przeżyć, a nie tylko poznawać z powieści detektywistycznych.
Marek Baran
fot. Marek Baran