„Na każdym zebraniu jest taka sytuacja, że ktoś musi zacząć pierwszy” – ten cytat z filmu „Rejs” doskonale oddaje to, co teraz czuję. Prezeska Stowarzyszenia Biskupia Górka, Krystyna Ejsmont, zapytała mnie, czy mogłabym napisać coś do nowej zakładki „Mieszkańcy piszą” w serwisie biskupiagorka.pl. Co? Na przykład coś o sobie i o tym, jak mi się tu mieszka. No to zaczynam.
O sobie nie lubię pisać, więc przejdę od razu do Biskupiej Górki. Mieszkam tu od 1,5 roku. Uwielbiam to miejsce, ale…
Biskupia Górka jest piękna i wyjątkowa. Jakby czas się zatrzymał. Gdy wchodzi się tu z hałaśliwego miasta, można odnieść wrażenie, że przekracza się próg innego świata i innej epoki. Tych różnych światów jest tu zresztą więcej, bo przez dziurę w płocie można wejść do lasu (są też inne wejścia, ale to przez dziurę w płocie jest najlepsze). A w lesie można trafić nie tylko na zabytkowe bastiony, ale też – kilka starych domków, które wyglądają jak mała wioska w lesie. Mała wioska w środku wielkiego miasta! Pamiętam swoje zaskoczenie i zachwyt, gdy pierwszy raz się tam znalazłam.
To wspaniałe, że są ludzie tacy jak Krystyna, którzy zajmują się ochroną i promocją niepowtarzalnego dziedzictwa – kulturowego i przyrodniczego – naszej dzielnicy. Którzy zbierają i gromadzą najmniejsze ślady historii, ulotne wspomnienia i okruchy przeszłości. W bogatym archiwum stowarzyszenia znajdują się nawet takie miniaturowe wycinki z gazet, jak to ogłoszenie z 1956 roku o tym, że na Biskupią… przybłąkało się prosię:
Niestety nie wszystko na Biskupiej Górce warte jest zachowania. Nie każdą tradycję warto kultywować. Z pewnymi zwyczajami należy zerwać jak najszybciej.
„Nie donoś”. To pielęgnowane od dawna przykazanie nadal tu obowiązuje. I nie ma znaczenia, czy mowa o zorganizowanej przestępczości, czy o przemocy domowej. „Milcz”, gdy słyszysz płacz i krzyk dziecka za ścianą. „Morda w kubeł”, gdy widzisz, że ktoś sprzedaje narkotyki.
To samo słyszą dzieci, gdy tatuś bije mamusię, a wujek – jakiegoś pana na ulicy.
Słyszą to także dzieci, których rodzice nikogo nie biją, lecz odwracają wzrok od przemocy.
„Nie donosimy”.
„HWDP” albo „To nie nasza sprawa”.
Przemoc i przestępczość karmią się milczeniem i rosną w siłę, a kolejne pokolenia dzieci wzrastają w przekonaniu, że na zło nie należy reagować. I że przemoc to normalny element relacji międzyludzkich, działania przestępcze to zwyczajna praca, a policji i MOPR-u trzeba się bać. Wiem, że kiedyś na owianej złą sławą Biskupiej Górce było pod pewnymi (nie wszystkimi) względami jeszcze gorzej. Nadal jednak jest bardzo daleko od „dobrze”, o czym wie każdy, kto tu mieszka.
Rozumiem, że mieszkańcy się boją. Sama zresztą, publicznie zachęcając do podeptania świętego przykazania Biskupiej Górki, wcale nie czuję się odważna. Robię to jednak, bo uważam, że to przykazanie krzywdzi dzieci. Przede wszystkim te dzieci, które doświadczają przemocy w swoich domach, a sąsiedzi nie reagują, ale też wszystkie pozostałe, które wzrastają w tym klimacie milczenia, strachu i niemego przyzwolenia na zło.
Zachęcając do niekontynuowania tego krzywdzącego zwyczaju, apeluję jednak nie tylko o zgłaszanie przestępstw na policję, a przemocy domowej – np. do MOPR-u.
Apeluję też o to, by nie stosować przemocy i nie łamać prawa, a w sytuacjach trudnych – szukać wsparcia. W Gdańsku na bezpłatną pomoc mogą liczyć nie tylko osoby doświadczające przemocy, ale też – co bardzo ważne – stosujące ją.
Osoby, które chcą wyjść na prostą, ale mają problem z długami, uzależnieniami albo odnalezieniem się na rynku pracy, też uzyskają wsparcie.
Można inaczej. I warto!
Anna Golus – autorka książek „Dzieciństwo w cieniu rózgi. Historia i oblicza przemocy wobec dzieci” (Wydawnictwo Helion, 2019) i „Superniania kontra trzyletni Antoś. Jak telewizja uczy wychowywać dzieci” (Wydawnictwo Krytyka Polityczna, 2022). Doktorka nauk humanistycznych w dyscyplinie nauki o kulturze i religii. Stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego”.