“Odwiedziny” Tadeusz Karmazyn

Odwiedziny

Przylatuję z  kraju nadziei

ziszczonych marzeń wielu.
Przynoszę plany, pomysły
sentymenty
spełnić.

Powyżej chmur
nikt nie napadł na Boeinga.
Dzieki Bogu.
Z wysoka tysiecy mil
wojny mogą wyglądać

jak niewinne zabawy.
Tutaj na ziemi – masakra dla zysków.

Ukochani, to prawda, coraz mniej rozumiem ten świat.

Nowe tragedie każdego dnia.

Szmery samolotu jeszcze brzęczą kiedy
wchodzę w ciszę Jesieni.
Widok powiększa się przez krzyże
trudno zliczyć –
podniosły spokój rosnących cieni.
Ponad koronami drzew anielskie obłoki
płyną gdzie sobie życżą.
Słońce, deszcz, świszczą wiatry.

Gdzie-nie-gdzie pochylają się ludzie
układają plastikowe kwiaty, żywe żarowki
świeczki na granitach pamięci.

Na początku Listopada
kiedy moje kości marudzą
cmentarz przy Świętym Ignacym na Oruni
jaśnieje. Bogata kolekcja płomieni, maleńkie duszki.
Modlitwy szeptane, subtelne ukryte myśli.

Ta scena nasila medytacje o kluczniku śmierci
często zaprzeczanym przez wszechwiedzące głowy
medialne wielkoludy. “Boga nie ma”, mówi wielka
gwiazda quantum fizyki.
Kolosalna obawa o kogoś nie-istniejącego?

Święci cmentarza nie mają komentarzy.
Populacja rośnie. Wieczyste łóżka bliżej jedno drugiego.
Przechodzę obok ludzi ukrytych głęboko
skończonych istnień zapomnianych, pamiętanych.

Każdy zasługuje na wypoczynek. To miejsce
będzie niedługo zamknięte. Moja łopata jest niezbyt ostra
mówi grabarz patrząc na swój cyfrowy
zegarek z Chin.
Idziemy razem pod górę.
Tu nie ma żadnego łańcucha rozkazów, kontynuuje –
nauczyciel matematyki, dobry sędzia obok samotnego fryzjera,
Dziewczyna zostawiła go dla cyrkowego błazna z Łodzi
a tam…

moja Matka
Janina i jej mama Aleksandra
pochowane
w jednym grobie.
Kość przy kości.

Siedzę na drewnianej ławce, przed frontem
ich pokoju-na-zawsze. Zakrywam dłońmi twarz.
W pełni sił, w granatowej kurtce z kaczego pierza,
jeansach Levisa, przychodzę do miejsca
skąd moje utajone DNA wzięły początek.

“Metafizyka i streptokok”, poeta Gałczyński napisał.
Zadaję pytanie:
Moje najdroższe, powiedzcie mi, jak tam jest poza granicą czasu

wiersz z tomiku “Agape”

Wieczór autorski z Tadeuszem Karmazynem, odbył się 27 października w Domu Sąsiedzkim przy ul. Biskupiej 4. Poeta czytał swoje wiersze, śpiewał poezję, wspominał Biskupią Górkę z lat sześćdziesiątych. Każdy z przybyłych otrzymał w prezencie od autora jego najnowszy tomik wierszy “Agape”, z autografem.

ke
fotografie Monika Drolińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Skip to content