Kochane pieniążki… czyli jak 100 lat temu można było przesłać gotówkę
W Archiwum Społecznym Biskupiej Górki znajduje się duża kolekcja pocztówek z widokami Gdańska z Biskupiej Górki, kupowanych przez Stowarzyszenie Biskupia Górka m.in. na portalach aukcyjnych. Widać na nich większe lub mniejsze fragmenty naszego osiedla. Strzałem w dziesiątkę jest sytuacja, gdy trafia nam się pocztówka nadana z któregoś z naszych adresów.
Pewien czas temu trafiliśmy na wyjątkową okazję, bo na kopertę, której nadawcą jest osoba mieszkająca przed wojną przy ulicy Na Stoku. I nie jest to zwykła koperta, a specjalna, do przesyłania pieniędzy.
Jest to tzw. „list ubezpieczony”, na górze jest miejsce do wpisania kwoty przesyłanej gotówki, tutaj 300 marek. Urzędnik pocztowy wyliczał na podstawie zadeklarowanej kwoty opłatę za ubezpieczenie przesyłki i na podstawie adresu odbiorcy opłatę pocztową, którą nadawca uiszczał częściowo w znaczkach. Na kopercie widzimy podliczenie w słupku opłat na kwotę 7,60 marek; w znaczkach skasowano 2,60 marki. Na odwrocie widzimy ślady po pieczęciach lakowych zamykających przesyłkę. Dodatkowym zabezpieczeniem często było wpisywanie na kopercie wagi, w naszym przypadku było to 87 gramów.
Jeśli ktoś jest bardziej zainteresowany tym sposobem przesyłania gotówki – odsyłam do artykułu: https://postalhistorysunday.substack.com/p/sealed-and-delivered-postal-history.
Co jeszcze, poza wysyłaną kwotą i kosztami wysyłki, można wyczytać z naszej koperty?
Otóż została nadana 12 lipca 1921 roku do pana D. Sangersa, celnika w Netterden, w Holandii. Netterden to wioska przy granicy holendersko-niemieckiej, w prowincji Geldria. Koperta dotarła tam 15 lipca 1921 roku.
Nadawcą była osoba o nazwisku Weber zamieszkała w Gdańsku przy ulicy Grenadiergasse 12c, a więc w istniejącej do dziś kamienicy Na Stoku 12c.

W księdze adresowej z 1921 roku widzimy, że wdowa Ulrike Weber była właścicielką kamienicy i mieszkała w niej prawdopodobnie z dorosłą córką Gertrud – urzędniczką pocztową.
Jest to pierwszy wpis Ulriki w księgach, widocznie zaraz po zakupie tej kamienicy. Nie wiemy, gdzie mieszkała wcześniej, może poza Gdańskiem, a może żył jeszcze jej mąż, a w takiej sytuacji żona nie była wpisywana do księgi.
Stopniowo w księgach dopisywane są jej dorastające dzieci, Ella – bibliotekarka i Edmund.

W 1935 roku Ulrike i Gertrud zapisane są na ulicy Schopechauerweg 3 (Kopernika), widocznie tam się przeprowadziły. Być może Edmund wyjechał z Gdańska a Ella wyszła za mąż, bo znikają z następnych ksiąg adresowych.
Około 1936 roku Ulrike Weber wyjeżdża do Berlina, może z córką, a jej nieruchomością zarządza w jej imieniu najpierw Margarete Czechanowski, a później Margarete Hagen. Prawdopodobnie doszło tu do zmiany nazwiska, bo w kamienicy Grenadiergasse 12c mieszkał strażak Jakob Czechanowski, później zapisany jako Jakob Hagen. W tamtych latach często polsko-brzmiące nazwiska były zniemczane lub zmieniane. Pomimo wyjazdu do Berlina Ulrike Weber zachowała własność kamienicy prawdopodobnie do końca wojny, bo jest jeszcze wpisana do ostatniej dostępnej księgi adresowej Gdańska z 1942 roku.

W powyższym opisie dziejów rodziny Weber pozwoliłam sobie na nieco przypuszczeń, ale uważam, że są one wysoce prawdopodobne.
Nie wiemy za to kompletnie, kto z rodziny wysłał 300 marek celnikowi w Netterden. I dlaczego? Czy to był przyjaciel rodziny, czy krewny? I dlaczego pracował na terenie Holandii? Na te pytania już raczej nie uzyskamy odpowiedzi.
Danuta Kozioł

