Moje dzieci chodziły do tej szkoły, którą zbudowano na miejscu tego cmentarza. Moja córka opowiadała, że jak mieli przerwy, to każdy dostawał woreczek i wszyscy zbierali kości. Taką przerwę mieli.

Cecylia:
Widziałam z okna kaplicę cmentarną, już jej nie ma. Miałam trzech synów, wychodziłam czasem po pracy z nimi na ten cmentarz. Gdy miała być budowana szkoła, to najpierw wywieźli płyty z nagrobków, bo były wartościowe. Nie kopali w głąb ziemi.

Przy kopaniu fundamentów pod szkołę wydobyte czaszki i kości układano na podwórku, tu gdzie się teraz chodzi, w przejściu. Wyglądały jak piłki. Wzięłam wówczas jedną do ręki. Któregoś dnia ktoś zauważył, że jedna z czaszek się rusza i ludzie myśleli, że to duch. Każdy się bał podejść i sprawdzić, nawet mężczyźni. Sprowadzono księdza. Ludzi zebrało się dużo. Ksiądz wyświęcił miejsce, pomodlił się i wtedy ktoś podszedł do tej czaszki i sprawdził, a tam w środku siedziała ogromna ropucha. To była scena!

Czaszki leżały dopóki nie skończyli robić wykopu, z miesiąc to trwało. I tak sobie cały ten czas leżały na wierzchu.

Co ludzie wtedy mówili? Nic nie mówili, a co mieli mówić – to rząd rządzi. Nieraz jak idę tamtędy, to to mi się przypomina i myślę: ”Boże, to po tych ludziach się tak depcze…”

Zdzisław:
Pamiętam jak budowali Szkołę Podstawową nr 21. To była tragedia ze względu na te kości, które przy okazji budowy wykopywali. Gdy już chodziłem do tej szkoły, to mieliśmy takie prace społeczne na terenie wokół szkoły – sadziliśmy drzewka i grabiliśmy, a przy tym odkrywaliśmy czaszki, kości i inne pozostałości, nawet przy grabieniu się je wyciągało. Zabierali nam te kości, nie wiem co się z nimi dalej działo. Bawiliśmy się nimi, walczyliśmy na kości, nie baliśmy się ich dotykać, bo były bardzo stare.

Przez długi czas na zewnątrz leżały jeszcze części płyt, krzyż, inne pozostałości – takie śmieciowisko jakby.

Tymon: jak graliśmy w piłkę koło szkoły, no to cały czas kości wychodziły z ziemi.

Andrzej:
Odnośnie szkoły i cmentarza – nie jest to prawda o kościach znajdowanych na przerwach w lekcjach. Mieszkałem vis a vis cmentarza. Owszem, w trakcie budowy szkoły było mnóstwo czaszek, kości, otwarte groby. Natomiast jak szkoła została otwarta (chodziłem do niej 2 lata) to nic się już “nie walało”. Teren cmentarza był moim głównym placem zabaw w dzieciństwie. Zimą zjeżdżało się na sankach i łyżwach ze skarpy od ulicy.

Stanisława
Od ul. Na Stoku, w rogu, była mogiła zbiorowa. Ciała leżały jedne na drugich, chyba ze trzy warstwy były, wszystkie czaszki były przestrzelone.

Chciałabym doczekać, żeby na tym terenie była jakaś  pamiątka, że tu cmentarz był…